Paweł Pomianek Paweł Pomianek
96
BLOG

Playoffs NBA: Trail Blazers na wylocie

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Rozmaitości Obserwuj notkę 3

Po niedzielnej porażce jednym punktem z Houston Rockets w czwartym meczu serii, Portland Trail Blazers przegrywa z bardziej doświadczonymi rywalami już 1:3 i jest bliskie pożegnania się z tegorocznymi playoffs.

 
Niestety sprawdziły się przewidywania niektórych, że decydujące w tej parze może być to jedno zwycięstwo na wyjeździe, którego młodzi Portlandczycy w tej wyrównanej rywalizacji nie będą w stanie osiągnąć. I na razie rzeczywiście go brakuje. Portland nie przegrało wysoko ani w meczu nr 3 (trzema punktami), ani w meczu nr 4 (jednym punktem), ale mimo kontaktu, nie potrafiło meczu wygrać. Miałem przyjemność oglądania drugich połów pierwszych trzech spotkań. Właściwie o przyjemności można mówić jedynie w przypadku meczu nr 2, czyli jedynego zwycięskiego (42 punkt Brandona Roya!) i nr 3, w którym Portland przegrywające po pierwszej połowie 11 punktami, potrafiło sukcesywnie odrabiać straty i w końcówce zbliżyć się nawet na 1 punkt.
 
Natomiast druga połowa meczu numer 1 była niestety kompletnie bez historii. Oglądałem ją z przykrością. Portland miało zdecydowanie wejść w playoffy, po serii zwycięstw w końcówce regular season (11 zwycięstw w ostatnich 12 meczach – co ciekawe jedyną porażkę ponieśli właśnie w Houston). Tymczasem już po pierwszej połowie było 62:43 dla Houston i ta przewaga nijak nie chciała się w drugiej połowie zmniejszyć. Mimo wyjątkowo dobrego meczu Odena (15 punktów, 5 zbiórek) i jego kilku efektownych dunków, Blazers było cieniem samego siebie. I ten mecz przesądził o tym, że ta seria się odwróciła, bowiem od tego feralnego pierwszego meczu, wszystko dzieje się zgodnie z planem. Mecze są pasjonujące, efektowne, ich losy decydują się w końcówkach, a szalę na swoją korzyść przechylają konsekwentnie gospodarze. Oby ta tendencja utrzymała się także dziś w nocy. Przy stanie 2:3 można jeszcze o czymś marzyć. Choć powroty od 1:3 do 4:3 zdarzały się w historii NBA sporadycznie.
 
Mimo wszystko absolutnie nie ma – w moim odczuciu – powodów do rozpaczy. Mecz w playoffs został przez Portland po latach wreszcie wygrany, koszykarze w każdym meczu walczą, dostarczają swoim kibicom wielu estetycznych doznań. To zespół młody, więc porażki w końcówkach można mu na razie wybaczać. Doświadczenia w tegorocznych play offach mogą być bezcenną nauką na kolejne lata. Oby tylko dziś w nocy nie przegrali meczu numer 5, bo wynik 4:1 dla Houston nie byłby w żadnym wypadku sprawiedliwy i nijak nie oddawałby układu sił między tymi drużynami.
 
------------------------------
 
Do kolejnej rundy playoffs awansowali już tymczasem główni faworyci do zwycięstw w swoich Konferencjach. Lakers ograli Utah 4:1. Tak jak należało się spodziewać, w tym sezonie – inaczej niż w roku poprzednim – Jazz nie było już w stanie wygrać meczu nr 4, czyli drugiego meczu na własnym parkiecie. Ten mecz pokazał, że różnica pomiędzy tymi zespołami jest obecnie dużo większa niż przed rokiem. Miałem okazję oglądać fragmenty meczów nr 1 i 2. Muszę przyznać, że mimo wszystko gra Utah, utrzymywanie dystansu do końca, pozytywnie mnie zaskoczyła. Mimo porażki 1:4 nie można powiedzieć, by Jazzmani nie rozstali się godnie z tegorocznymi rozgrywkami.
 
Na Wschodzie z kolei Cleveland jako jedyna drużyna wygrała 4:0 i to z nie byle kim, bo z Detroit Pistons, których siła w tym sezonie jest zdecydowanie niższa niż w latach poprzednich. Zresztą warto też zwrócić uwagę, że Cavs jest drużyną, która lubi grać z Tłokami. Pokonali ich przecież w finale Konferencji przed dwoma laty, gdy Pistons grali jeszcze na całkiem innym poziomie. Swoją drogą dodam, że w moich przewidywaniach mocno przeceniłem możliwości Detroit w tej rywalizacji, dając im szansę na dwa zwycięstwa.
 
Niezwykle ciekawie wygląda rywalizacja w pozostałych parach na Wschodzie, gdzie w każdym przypadku jest obecnie wynik 2:2, a każdy z sześciu zespołów wygrał już mecz zarówno u siebie, jak i na wyjeździe. Nie sprawdziły się więc przewidywania o łatwych zwycięstwach Orlando i Boston. W tym drugim przypadku jest to głównie wynikiem kontuzji Garnetta – mecze z Chicago to prawdziwe dreszczowce. W czterech meczach, obie drużyny potrzebowały aż trzech dogrywek. Co ciekawe, tego typu stres lepiej znoszą grający bez obciążeń Bulls – wygrali oba mecze, które kończyły się dogrywkami. Myślę, że jeśli nawet Celtics uporają się z Bykami, to seria z Orlando może być dla nich kończącą rywalizację. Co do Orlando, to miałem okazję oglądać II i III kwartę ostatniego meczu z Philadelphią. Magic grają straszliwie skokowo. W minutę odskakują na 8 punktów, w potem przez kolejne trzy minuty przewagę tracą – i tak w kółko. Podobnie było w meczu nr 1, sensacyjnie przegranym u siebie. Wygląda jednak na to, że Sixers zagrają play offy dokładnie, jak w zeszłym sezonie. Wtedy też wygrali mecz nr 1 i 3, ale przegrali rywalizację 2:4.
 
Najbardziej żałuję natomiast na Wschodzie tego, co stało się dzisiejszej nocy. Miałem nadzieję, że Miami odskoczy na 3:1 i w szóstym meczu spokojnie przesądzi o wyniku rywalizacji. Niestety, będzie trzeba włożyć jeszcze sporo trudu, a przewagę parkietu odzyskały Jastrzębie.
 
Wracam na Zachód. Wszystko zgodnie z planem toczy się w rywalizacji New Orleans – Denver Nuggets. Po dość szczęśliwym zwycięstwie w meczu numer 3, który miałem okazję obejrzeć, dziś w nocy mieliśmy do czynienia z absolutnym pogromem gospodarzy z Nowego Orleanu, którzy w ostatnich miesiącach wyraźnie się sypnęli. Wynik 63:121 mówi sam za siebie. Swoją drogą, gdyby sezon regularny trwał kilka tygodni dłużej, zamiast Hornets w playoffs moglibyśmy oglądać Suns.
 
Ogromnie interesująca jest za to – zgodnie z oczekiwaniami – rywalizacja San Antonio z Dallas. Wszystko wskazuje jednak na to, że trapiona kontuzjami drużyna czterokrotnych mistrzów NBA w ostatnich 10 sezonach, będzie musiał uznać wyższość będących w zwyżkującej formie Mavs. Spurs są w sytuacji dokładnie identycznej, jak Portland. Liczę, że żadna z tych rywalizacji nie zakończy się jeszcze tej nocy. Choć akurat w tej serii kibicuję Dirkowi i spółce.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości