Paweł Pomianek Paweł Pomianek
63
BLOG

Finały Konferencji NBA: Nuggets i Magic przejmują inicjatywę

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Wyśmienite są w tym sezonie finały obu Konferencji NBA. Zarówno na Wschodzie, jak i na Zachodzie spotkały się niezwykle wyrównane zespoły prezentujące efektowną koszykówkę. Trudno przewidzieć, kto zagra w Finale Ligi. Po dwóch seriach spotkań niemal tak samo prawdopodobne jest każde zestawienie. Choć w odrobinę lepszej sytuacji są niespodziewanie niżej rozstawieni Orlando Magic i Denver Nuggets.
 
Ta pozytywna odmiana, jeśli chodzi o jakość gry i emocje w finałach Konferencji cieszy. Bo zeszłoroczne finały zdecydowanie zawiodły. San Antonio zagrało zwyczajnie słabo, a mecze z udziałem Detroit i Boston generalnie do najpiękniejszych nie należą. W tym roku mamy miłą odmianę.
 
Samorodki wyraźnie na fali
 
Przed rozpoczęciem rywalizacji Lakers – Nuggets na forum Grupy dyskusyjnej o koszykówce Sooobi napisał: „Nie wierze ze Gasol wyzwoli z siebie potwora, on go po prostu w sobie nie ma. To bedzie jego najslabsza seria w calych PO i Kobe mimo heroicznych wyczynow nie zaprowadzi Lakersow do finałow. Moj typ 2-4 dla Nuggets!”
 
Pozwoliłem sobie skomentować ten typ: „Odważna i interesująca prognoza. I kto wie, czy się nie sprawdzi. Lakersi wymęczyli serię z Houston. Zresztą w serii z Utah, też nie grali jak z nut. Choć może być właśnie dokładnie odwrotnie. Po ciężkiej serii przyjdzie odświeżenie, a na Denver zastój. Przed zeszłorocznym finałem Lakers-Boston też wydawało się, że Lakers powinni wygrać 4:1. A już np. po serii z Atlantą zaledwie 4:3 trudno było wierzyć w jakieś odrodzenie Celtics. A jednak. Myślę, że kluczowy w tej serii może być pierwszy mecz. Za dwa dni będziemy mądrzejsi. Ale też po cichu stawiam na Denver. Zwłaszcza, że byłby to wygodniejszy rywal dla Cavs w finale Ligi”.
 
Okazało się jednak, że drugi, a nie pierwszy mecz był przełomowy. To właśnie po nim Denver przejęło atut własnego parkietu. Wielka w tym zasługa przede wszystkim szalejącego Melo Anthony’ego. Spotkań na Zachodzie nie miałem jednak jeszcze przyjemności obejrzeć, więc napiszę tylko, że o awansie zdecydują dwa najbliższe spotkania. Jeśli Denver uda się pokonać będących wyraźnie w lekkim dołku Lakers, finał będzie stał dla nich otworem. A w nim będą groźni dla każdego. Jeśli jednak Kobe i spółka ugrają jedno zwycięstwo na parkiecie rywala, seria powinna skończyć się 4:3 dla Lakers. I może to być zwycięstwo ogromnie ważne i budujące. Bo Lakers w tegorocznych playoffs wyraźnie nie idzie. Jeśli więc uda im się przemóc będące na fali Denver, najtrudniejsze w drodze po tytuł mogą mieć już za sobą. Tutaj raz jeszcze wracam do zeszłorocznych rozgrywek. Droga Celtów była wtedy bolesna. Przegrali na Wschodzie w playoffs 8 spotkań (jako zwycięzcy serii mogli ich przegrać maksymalnie 9), Lakers tymczasem polegli tylko trzykrotnie. Drużyna zaprawiona w bojach w dramatycznych momentach sprawdza się lepiej, niż ta, której do tej pory wszystko szło jak z płatka. I tu widzę problem z Cleveland.
 
Bliźniacze mecze w Cleveland
 
Oba finałowe mecze na Wschodzie miałem z kolei przyjemność obejrzeć. I były to rzeczywiście mecze niemal bliźniacze. Pierwsza kwarta czternastoma punktami dla gospodarzy. W drugiej spokojne utrzymywanie przewagi i pełne kontrolowanie meczu. W trzeciej kwarcie do głosu zaczynali dochodzić Magic, którzy zmniejszali stratę do ok. 5 punktów. Czwarta kwarta to nadal słaba gra Cleveland. Mniej więcej w połowie kwarty Orlando uzyskiwało pierwsze prowadzenie. Potem zacięta walka do końca i zmiany liderów. W ostatniej minucie na prowadzenie wychodziło Cleveland, po chwili lider się zmieniał. A na sekundę przed końcem Cavs oddawali rzut. I tutaj jedyna poważna różnica pomiędzy obiema meczami. W pierwszym rzut był niecelny i z parkietu jako zwycięzcy schodzili Magic, w drugim rzut był celny, a ze zwycięstwa mogli cieszyć się LeBron i spółka.
 
Przebieg meczów w tej rywalizacji jest dla mnie dużym zaskoczeniem. Nie spodziewałem się, że Orlando będzie umiało stawić odpór na parkiecie rywala. Tymczasem radzi sobie na razie świetnie. Wydawało się, że grające znakomicie Cleveland z łatwością wygra pierwsze dwa spotkania. Wszak do tej pory w tym sezonie na własnym parkiecie w poważnym meczu (nie liczę tego z Philadelphią w ostatniej serii, gdy zagrali rezerwami) Cleveland przegrali tylko z Lakers. Widać jednak, że po dwóch łatwych seriach wkradło się pewne rozprężenie. LeBron wprawdzie gra jak na niego przystało, ale zupełnie nie ma wsparcia w kolegach, poza jednym Mo Williamsem. Swoją drogą nie ma co się dziwić, że zespół z Cleveland zrobił ogromny krok do przodu w tym sezonie po pozyskaniu tego zawodnika. Wreszcie James ma z kim grać. A wracając do LeBrona, w pierwszym meczu uzyskał aż 49 punktów. Ale i to nie pomogło. Swoją drogą być może to jest właśnie problem podobny, jak kiedyś u Kobe’go – LeBron gra za dużo sam. A z drugiej strony, jeśli w kluczowym momencie oddaje piłkę i partnerzy dwukrotnie nie trafiają, to trudno się dziwić.
 
Ogromnie jestem ciekaw, jak ta seria dalej się potoczy. Magic są na fali. Wprawdzie LeBron odebrał im w drugim meczu zwycięstwo fantastycznym rzutem w ostatniej sekundzie, ale jednak wielkie zwycięstwa z Bostonem i w pierwszym meczu ogromnie drużynę Van Gundy’ego zbudowały. Dla Cavs w jakiś sposób deprymujące może być to, że mimo prowadzenia po 20 punktów w obu meczach rywale w końcu ich dopadli.
 
Myślę, że decydująca w tej rywalizacji może być postawa pozostałych graczy Cleveland, zwłaszcza Westa, Ilgauskasa i Varejao, którzy dotąd w tej rywalizacji sromotnie zawodzą. Jeśli LeBron dostanie wsparcie, Cavs po prostu pokażą, że są lepsi. Ale jeśli tak się nie stanie, Orlando wygra dwa spotkania. A wtedy nie sądzę, by ktoś był w stanie odebrać im awans do wielkiego finału.
 
Mimo wszystko osobiście pozostaję przy typie na finał: Cleveland Cavaliers – Denver Nuggets.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości