Paweł Pomianek Paweł Pomianek
63
BLOG

Poczta polska musi odejść! W niepamięć

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Polityka Obserwuj notkę 5

Pamiętam z dzieciństwa wielominutowe czy nawet godzinne stanie za szynką. Ciągnąłem wtedy Mamę za spódnicę i złościłem się, że chcę już iść do domu. Dziś podobnie czuję się, gdy wchodzę na pocztę. Zmieniło się tylko jedno. Nie mam pod ręką spódnicy mojej Mamy.

W zeszłym tygodniu z niekłamanym obrzydzeniem odwiedziłem jeden ze średniej wielkości punktów pocztowych w Rzeszowie. Na pocztę zawsze idę z pewną obawą, bo raczej nie mam nigdy czasu przebywać w niej długo, a za każdym razem (niezależnie od punktu) istnieje obawa, że trzeba będzie odstać kilka(-naście/-dziesiąt) minut.
 
Jako że jest to poczta średnia są w niej trzy okienka. Godzina bodaj 14.00. Do okienek kilkuosobowe kolejki. Rzecz jasna nie do trzech, tylko do dwóch. Trzecie: „Okienko nieczynne”. Stanąłem w jednej z kolejek. Notabene na poczcie mam tak, że zawsze wybieram najgorszą kolejkę. Zdarzyło mi się kiedyś nawet, że stanąłem w kolejce, w której stało przede mną dwie osoby, druga kolejka była nieco dłuższa. Zanim doszedłem do okienka, przy tej, której nie wybrałem obsłużono już z osiem osób. Ale wracając do świeżej historii… Wybrałem jedną z kolejek. Obie sięgały koło sześciu osób. To oczywiście nie było dostatecznym powodem, by trzecia z pań przestała sobie przybijać pieczątki i ułatwiła życie klientom. Postałem kilka minut. W żadnej z kolejek nie przesunęła się choćby jedna osoba do przodu. Mężczyzna stojący przede mną z wściekłością odwrócił się na pięcie i wyszedł. Jednego mniej… Nieważne jednak, że nic się nie posuwało. Pani z okienka, do którego miałem nadzieję dotrzeć, stwierdziła nagle, że czegoś jej brakuje i podeszła do drugiej obsługującej. Wyciągnęła jakąś księgę i zaczęła ją przeglądać. Gdy szukała tak z pięć minut stwierdziłem, że to wszystko bez sensu i dałem sobie spokój. Na poczcie trzeba wykazać anielską cierpliwość. Tym razem nie dałem rady. Sprawę załatwiłem następnego dnia w innym punkcie.
 
Inny problem mam z pocztą, pod którą podlegam. Otóż moja poczta należy z kolei do tych najmniejszych. Najbardziej interesujące są godziny jej urzędowania: 9.30-16.30. Zawsze zastanawiam się, w jaki sposób przesyłki mają odebrać Ci, którzy pracują choćby w klasycznych godzinach 8.00-16.00 (i muszą wyjechać z miasta) czy 8.00-17.00. A listonoszowi to się nawet zadzwonić do drzwi czasem nie chce (dzwoni albo do moich rodziców na górę, albo do nas na dół – jak mu się beknie, ale nigdy nie zadzwoni do jednych i drugich drzwi) tylko wypisuje kartkę i jedź na pocztę w godzinach pracy (ja na szczęście mam godziny elastyczne i pracuję zdalnie, ale inni).
 
Stosunkowo najlepsza jest sytuacja na głównych pocztach poszczególnych miast. Tutaj zastosowano nowoczesne rozwiązania. Podzielono okienka, wprowadzono aparaturę wyświetlającą numerki, które mają być obsługiwane. W ten sposób w ogóle rozwiązano problem kolejek. Jeśli nawet chwilę trzeba czekać, to można usiąść na ławce i poczytać gazetę. Nie trzeba nawet spozierać na tablicę świetlną, bo poszczególne numerki są wyczytywane.
 
Mimo wszystko poczta działa jak typowy postkomunistyczny moloch. Powyższe historie są zupełnie lajtowe. Ciekawsze mogliby opowiedzieć przedstawiciele różnych firm, którym np. pocztowcy likwidowali kluczowe numerki w nazwach przesyłek. Niestety nie widać, by mogło być lepiej. Poczta jest prawie monopolistą, co tzw. „liberalny” rząd Tuska tylko spetryfikował. Kurierzy działają zwykle świetnie, ale na małe przesyłki są nieopłacalni. PAF i InPost borykające się z prawnymi utrudnieniami ciągle nie spełniają pokładanych w nich nadziei.
 
Mam jednak nadzieję, że dożyję czasów, gdy w Polsce doczekamy się normalności, a pseudo-firmy jak Poczta Polska czy TP SA znikną z naszej krajowej mapy. I będziemy mogli oglądać kiedyś o nich jedynie śmieszne filmiki. Jak dziś o przodownikach pracy na traktorach. Będzie to akt dziejowej sprawiedliwości. 

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka