Paweł Pomianek Paweł Pomianek
103
BLOG

Bezbożny charakter Świąt Wcielenia Boga

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 9

Zarówno w naszym kraju jak i poniekąd tutaj na Salonie24 panuje już świąteczna atmosfera. Bo przecież te Święta takie miłe, wszystkim robi się ciepło na sercu…

Tymczasem wydaje się, że wielu ludzi już zupełnie zagubiło istotę tych nadchodzących Dni. Warto więc przypomnieć, że czas, który będziemy przeżywać, to nie są święta choinki, święta spędzania czasu z rodziną, święta godzenia się ze wszystkimi na czysto ludzkim poziomie, święta dawania wszystkim prezentów, święta pierwszej gwiazdki czy święta odpoczynku od pracy. To wszystko, owszem, może towarzyszyć przeżywaniu Świąt, ale przede wszystkim są to dni, gdy rozważamy misterium przyjścia Boga na ziemię, przeżywamy ten moment w historii dziejów, gdy Bóg stał się człowiekiem. Nie są to więc – wbrew temu, co uzurpują sobie w naszym kraju ludzie niewierzący i tak zwani „katolicy-ale” – święta dla wszystkich, lecz są to Święta dla ludzi wierzących, są to Święta ludzi Kościoła.

Nieprawda? Proszę spojrzeć do Ewangelii. Wystarczy tutaj przytoczyć dwa fragmenty. Pierwszy odczytujemy na Pasterce (a w wielu domach również podczas Wigilii, jeśli czyta się dłuższą wersję). Zobaczmy co mówią (czy raczej wyśpiewują) Aniołowie do pasterzy: „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój ludziom Jego upodobania” (Łk 2, 14). Nie mówią o pokoju dla wszystkich, nie mówią o pokoju, dla każdego, któremu się beknie, mówią, że Jezus przyszedł przynieść pokój ludziom, którzy podobają się Bogu (w niektórych tłumaczeniach jest tu mowa o ludziach dobrej woli, co zasadniczo przynosi ten sam sens).

I drugi fragment niezwiązany bezpośrednio z samym Narodzeniem, ale świetnie opisujący sens przyjścia na ziemię Chrystusa: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej” (Łk 12, 49.51-53). I warto również w tym kontekście spojrzeć na przyjście Pana, na Święta Jego narodzenia.

Tymczasem to, co obserwuję w ostatnich latach w naszym kraju jest po prostu zwyczajnym odstawianiem szopki (i choć w tym okresie szopka może mieć jak najbardziej pozytywne konotacje, chodzi mi o zdecydowanie negatywne znaczenie tego słowa): ludzie zbierają się wspólnie z rodziną, nawet odczytują Ewangelię (bo ona taka ciepła), dzielą się opłatkiem, składając przy okazji puste życzenia: zdrowia, szczęścia, pomyślności i pieniędzy – nie pomyślą w trakcie składania życzeń, że oprócz tego są jeszcze inne ważniejsze w tym okresie sprawy, że Święta są po to, by uobecniać pewne tajemnice wiary, że jest to czas nabierania duchowych sił. Nie pomyślą choćby nawet o poważniejszych sprawach osobistych, dotyczących życia rodzinnego etc. A potem siedzą przy wigilii i gadają o pierdołach. Po niej niektórym nie chce się nawet śpiewać kolęd. A ci, którzy to robią, to zazwyczaj jedynie z tradycji, nie z potrzeby serca; nie dla refleksji nad tym wielkim i pięknym misterium naszej wiary. No a w nocy oczywiście na Pasterkę. Bo dwa razy do roku do kościoła pójść trzeba – a tutaj jest świetna okazja, to taka tradycja.

Niestety jak już podkreśliłem to wszystko tylko szopka – która w dodatku w jakiś sposób obraża uczucia religijne ludzi wierzących. Bo przecież jeśli ktoś wykonuje gesty, wypowiada słowa, które my uważamy za święte, a robi to tylko z tradycji, bezrefleksyjnie, to czy nie jest to grzech przeciw drugiemu przykazaniu: Nie będziesz brał imienia Pana Boga swego nadaremno? Moim zdaniem zdecydowanie jest.

Nie mówiąc już o tym, co przed Świętami Bożego Narodzenia dzieje się w sklepach. Od listopada możemy w nich usłyszeć… kolędy. Kolędy, w których słyszymy już słowa o narodzeniu Boga. A przecież wtedy nie ma jeszcze nawet okresu Adwentu. I w tzw. katolickim kraju, sprzedawcom, którzy wykorzystują w swoich sklepach treści religijne zupełnie bezrefleksyjnie, świetnie się powodzi. A przecież w ten sposób obraża się naszego Boga, obraża się nasze uczucia religijne. Gdy rysuje się karykatury Mahometa, to świat muzułmański od razu robi potężną awanturę (i chwała mu za to). A czy u nas, gdy wykorzystuje się Boże Wcielenie dla celów marketingowych, ogołacając je z najgłębszej treści jest możliwy społeczny bunt? Czy jest możliwy bojkot danego sklepu? Zdecydowanie nie, z prostego powodu. Podobnie jak Abraham nie znalazł w Sodomie i Gomorze nawet 10 sprawiedliwych, w naszym kraju – gdyby popatrzeć głębiej – nie znaleźlibyśmy choćby 10 procent ludzi wierzących. I to nie jest żadna przesada!

Zanim złożę, tym którzy będą naprawdę przeżywać te Święta – wierzącym katolikom – szczere życzenie, jeszcze słowo do ludzi niewierzących.

Daj spokój z udawaniem! Jeśli najbliższe dni nie będą dla Ciebie czasem przeżywania Bożego Wcielenia, jeśli Adwent nie był dla Ciebie czasem przygotowania na przyjście Pana, to nie ma sensu się trudzić i udawać. Zamiast odczytywać Ewangelię na początku wieczerzy wigilijnej powspominajcie sobie jakieś miłe wydarzenia z historii waszej rodziny – to też może stworzyć ciepłą atmosferę. Zamiast dzielenia się opłatkiem, przypominającym chleb eucharystyczny, złóżcie sobie po prostu swoje świeckie życzenia. Zamiast szopki, postawcie pod choinką coś, co jest dla Was prawdziwą wartością – na przykład plik banknotów. Zamiast śpiewania kolęd o narodzeniu Jezusa, pośpiewajcie pastorałki, które do motywów katolickich niewiele się odnoszą – pośpiewajcie o śniegu, o zimie, o choince. Zamiast wspólnego wyjścia na Pasterkę, obejrzyjcie wspólnie jakiś film w telewizji (a dobrych produkcji w czasie Świąt u nas nie brakuje). Nie przedrzeźniajcie naszych słów i gestów, które mają dla nas głęboką wartość i głęboki sens! I piszę to absolutnie bez żadnej złośliwości.

A na koniec moje życzenia dla ludzi wierzących, dla tych, którzy chcą przeżywać przyjście Chrystusa na ziemię, Jego pełne zjednoczenie z człowiekiem.

„Naród kroczący w ciemnościach

ujrzał światłość wielką;

nad mieszkańcami kraju mroków

światło zabłysło.

Albowiem Dziecię nam się narodziło,

Syn został nam dany,

na Jego barkach spoczęła władza.

Nazwano Go imieniem:

Przedziwny Doradca, Bóg Mocny,

Odwieczny Ojciec, Książe Pokoju”.

(Iz 9, 1.5)

Niech w te najbliższe piękne Dni, kiedy na nowo będziemy świętować Czas, kiedy ziemię spowitą mrokiem rozjaśniła Niebiańska Światłość,

Nowonarodzone Dziecię – Przedziwny Doradca obdarzy Cię swoją mądrością i umiejętnością w podejmowaniu trudnych decyzji;

Nowonarodzone Dziecię – Bóg Mocny obdarzy Cię swoją siłą, byś mógł pokonywać codzienne życiowe trudności, których przecież tak wiele;

Nowonarodzone Dziecię – Odwieczny Ojciec obdarzy Cię swoją czułą opieką; obyś mógł doświadczyć bardzo głęboko, że naprawdę jesteś dzieckiem Boga;

Nowonarodzone Dziecię – Książę Pokoju obdarza Cię swoim pokojem i najprawdziwszą radością.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura