Paweł Pomianek Paweł Pomianek
2120
BLOG

Kazania pasyjne ks. Tomasza Blicharza (4)

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 0

Dziś – z dwudniowym opóźnieniem – publikuję czwarte kazanie pasyjne rzeszowskiego księdza Tomasza Blicharza. Podobnie jak poprzednio jest to stenogram kazania. Zachęcam oczywiście do przeczytania poprzednich kazań: pierwszego, drugiego i trzeciego.

--------------------

Z Ewangelii według Świętego Łukasza:

Gdy Go wyprowadzili, zatrzymali niejakiego Szymona z Cyreny, który wracał z pola, i włożyli na niego krzyż, aby go niósł za Jezusem. A szło za Nim mnóstwo ludu, także kobiet, które zawodziły i płakały nad Nim. Lecz Jezus zwrócił się do nich i rzekł: Córki jerozolimskie, nie płaczcie nade Mną; płaczcie raczej nad sobą i nad waszymi dziećmi! Oto bowiem przyjdą dni, kiedy mówić będą: Szczęśliwe niepłodne łona, które nie rodziły, i piersi, które nie karmiły. Wtedy zaczną wołać do gór: Padnijcie na nas; a do pagórków: Przykryjcie nas! Bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym? Przyprowadzono też dwóch innych - złoczyńców, aby ich z Nim stracić (Łk 23, 26-32).

Przytoczony fragment Ewangelii, w naszych rozważaniach prowadzi nas do kolejnego przystanku, którym będzie rozważenie tajemnicy drogi krzyżowej Chrystusa. Oto z tygodnia na tydzień podążamy dalej. Dziś chcemy z Jezusem przejść czternaście stacji, dziś chcemy z Jezusem pójść drogą krzyżową. Ewangeliści na temat drogi krzyżowej Jezusa mówią bardzo mało. Tylko przytoczony tekst z Ewangelii świętego Łukasza opisuje jej spory fragment. Pozostali trzej ewangeliści zatrzymują się przy opisie drogi krzyżowej tylko i wyłącznie przy tym, że Jezus wyszedł, Szymon pomógł mu nieść krzyż i Jezus doszedł. Ciekawe jest to, że w Biblii nie ma tak wyraźnie opisanych stacji drogi krzyżowej – tylko niektóre stacje, jak słyszeliśmy, znajdujemy na kartach tej świętej Księgi. W całym opisie Męki Chrystusa nie ma ani jednego słowa o upadkach Chrystusa, nie ma ani jednego słowa o spotkaniu z Matką, w opisanych przez ewangelistów scenach nie ma ani jednego słowa o spotkaniu Jezusa z Weroniką.

Tak ważne i wzruszające stacje, zostały nam dodane przez Tradycję. Ewentualnie kolejnym źródłem stacji drogi krzyżowej było to, ze pośrednio można się domyślać, że pewne stacje miały miejsce. Bo skoro ewangeliści nie opisują całego momentu, to tak czy inaczej Chrystus musiał wziąć na swoje ramiona krzyż. Skoro Ewangelista Jan opisuje cudowną scenę pod krzyżem, gdzie stoi Jan i Matka Jezusa, zapewne Chrystus z Matką w czasie drogi krzyżowej się spotkał. Tak samo ewangeliści nie skupiają się na tym, że Jezus upadał, ale bez wątpienia dźwigając tak ciężki krzyż, mógł Chrystus padać z wycięczenia. Ostatnie stacje dotyczące obnażenia, przybicia do krzyża, śmierci Jezusa są opisane przez Ewangelistów.

Całe czternaście stacji łączy się nam w cudowne czternaście przystanków. Przystanki mają to do siebie, że przy przystankach trzeba się zatrzymać. Oto czternaście stacji opisujących czternaście spotkań. Ważnym elementem drogi krzyżowej jest to, że można popatrzeć przez jej pryzmat, na temat spotkania Jezusa z drugim człowiekiem. To, co przeczytaliśmy z Biblii, albo to, co utworzyła nam Tradycja, bez wątpienia tworzy swego rodzaju stacje ponadczasowe – stacje drogi krzyżowej są spotkaniami ponadczasowymi. Bo gdybyś się tak zastanowił, to powiedz: czy ktoś kiedyś niesłusznie cię osądził? Czy ktoś kiedyś powierzył ci jakieś zadanie, jakąś misję? Czy może kiedyś w życiu upadłeś? Na pewno w swoim życiu spotykałeś się ze swoimi najbliższymi, na pewno ktoś ci pomagał… Na pewno byli tacy, którzy otarli ci twarz… Na pewno byli tacy, co robili wszystko abyś kolejny raz upadał… Na pewno w swoim życiu spotkałeś takich, którzy płakali i takich, których musiałeś pocieszyć… Na pewno w swoim życiu byłeś wyszydzony, wyśmiany, na pewno cierpiałeś… Na pewno w swoim życiu stanąłeś wobec doświadczenia śmierci… Na pewno w swoim życiu uczyłeś się o Matce Jezusa i na pewno w swoim życiu choć raz stanąłeś przy grobie. Czternaście stacji i każda z tych stacji – można by było powiedzieć – dotyczy kogoś z nas.

Chciałbym jednak na początku tego rozważania zatrzymać się na tym, co opisał Ewangelista Łukasz. Podstawowym źródłem naszej wiedzy o Bogu jest Biblia. Skoro Ewangelista opisał te dwa wydarzenia na drodze krzyżowej, to warto zatrzymać się przy nich i zapytać, co Chrystus przez te wydarzenie chce nam powiedzieć.

Pierwsze wydarzenie to spotkanie Jezusa z Szymonem Cyrenejczykiem. Ewangelista Łukasz tak naprawdę nic nie mówi o Szymonie, tylko to, że wracał z pola. Zobaczcie, przypadkowy człowiek, który mógł pomóc Bogu w zbawieniu świata (i sam o tym nie wiedział). Przypadkowy człowiek, o którym wiemy tylko jedną rzecz: że wracał z pola, że był rolnikiem. Wiecie, jaka to ważna wiadomość akurat w tym momencie? Bo oto Szymon został poproszony o prostą rzecz: o niesienie krzyża. Jako rolnik był to na pewno mężczyzna dobrze zbudowany i noszenie ciężarów było jego specjalnością. Zobaczcie, oto Szymon jest zaproszony do rzeczy bardzo prostej a zarazem niezwykłej. Oto może pomóc w zbawieniu świata przez co? Przez to, co potrafi! Zastanawiałeś się kiedyś drogi ojcze, przez co możesz pomóc w zbawieniu świata? Zastanawiałaś się kiedyś droga matko, przez co Ty możesz pomóc w zbawieniu świata? Bóg nie wymaga rzeczy nadzwyczajnych. W zbawieniu świata możesz, drogi ojcze, pomóc właśnie przez to, że jesteś ojcem. I ty, droga matko, możesz pomóc właśnie przez to, że jesteś matką. Dzieci w zbawieniu świata mogą pomóc właśnie przez to, że są dziećmi. Czy Bóg wymaga, aby człowiek robił coś ponad swoje siły? Chrystusowi w zbawianiu świata pomógł ktoś, dla kogo czynność, którą robił była czynnością normalną i codzienną. Dlatego ty także Bogu w zbawianiu świata możesz pomóc przez codzienność swojego życia, przez najprostsze wydarzenie. Przez miłość, do której jesteś zobowiązany.

Drugie ważne spotkanie, które opisuje nam Ewangelista Łukasz, jest to spotkanie z płaczącymi niewiastami. Zobaczcie, nawet człowiek płaczący może w swoim życiu spotkać Boga. I te niewiasty jerozolimskie też w swoim życiu, płacząc na drodze Jezusa, nareszcie tego Jezusa spotkały. I oto ciekawa rzecz, oto Chrystus mimo tego, że wydawałoby się, że powinien tylko i wyłącznie te kobiety pocieszyć, on ich wcale nie pociesza. Bo to nie jest najważniejsze, co możemy od Boga usłyszeć. Pocieszenie, to nie jest najważniejsza rzecz, jaką Bóg może nam dać. Bóg chce nam dać właśnie to, czego potrzebujemy. Co Bóg dał tym kobietom, które stały przy krzyżowej drodze? Bóg, Jezus Chrystus dał im receptę na życie: nie płaczcie nade mną, ale płaczcie nad sobą i nad dziećmi waszymi. Oto Jezus mówi do tych kobiet, że przyjdą dni, kiedy będą się cieszyć te, które nie mają dzieci. Przyjdą dni, kiedy ludzie będą prosić, aby góry i pagórki po prostu ich zakryły. Dlaczego? Bo matki będą się wstydzić za synów. Chrystus mówi, że mogą przyjść takie czasy. Są to trudne czasy, ale Chrystus o nich mówi, że w świecie będzie tyle zła, że niejednokrotnie będziemy wstydzić się za to zło.

A później Chrystus mówi: bo jeśli z zielonym drzewem to czynią, to cóż się stanie z suchym. Zielone drzewo… – Chrystus mówi właśnie o sobie. Zielone drzewo, czyli drzewo, które ma w sobie soki, które kwitnie, które się rozwija, które jest przyłączone do Boga korzeniami. I Chrystusowe cierpienie jest połączone z Bogiem, dlatego Chrystus nie boi się tego, ze jest tak bardzo męczony. Ale dla nas Chrystus daje to porównanie. Jeżeli z zielonym drzewem to czynią, cóż się stanie z suchym? Cóż się stanie z drzewem, które nie będzie miało z Bogiem nic wspólnego? Cóż się stanie z drzewem, które nie będzie miało korzenia? Jezus miał silny korzeń jedności z Bogiem, natomiast Chrystus mówi o takich, którzy nie będą mieli z Bogiem nic wspólnego. Czy tacy ludzie dojdą w ogóle do drugiej stacji? Czy tacy ludzie będą mieli możliwość zatrzymania się nad kolejnymi stacjami drogi krzyżowej swojego życia? Czy tacy ludzie, którzy nie mają korzenia wytrzymają w swoim życiu odrzucenie? Niewinne skazanie na śmierć? Czy wytrzymają choć jeden upadek? Nie ma co płakać nad Chrystusem. Chrystus mówi, nie po to idę krzyżową drogą, aby ludzie nade mną płakali, idę po to, aby więcej z powodu miłości nie lano łez. Chrystus po to idzie krzyżową drogą, aby ze świata wyniszczyć zło. Bo zło jest przyczyną łez. Ciekawe jest to, że na krzyżowej drodze pojawiają się łzy – a tak naprawdę droga krzyżowa jest po to, aby łez nie było. Tradycja mówi, że kobiet jerozolimskich było trzy, a kiedy czytamy scenę zmartwychwstania, ewangeliści opisują, że dwie lub trzy kobiety przybyły do grobu. I tam kobiety już nie płakały. Tutaj płakały. Dlaczego? Bo tutaj jeszcze grzech nie jest pokonany. Po zmartwychwstaniu nie będzie już łez, bo to Bóg będzie królował.

Gdybyśmy także chcieli się zatrzymać nad pozostałymi stacjami, nad stacjami, które naszemu życiu nadają sens: stacje upadków, jakże bliskie stacje każdemu z nas. I może nie dlatego, że upadamy, ale dlatego, że upadającym towarzyszymy. I wobec upadającego można przyjąć różną postawę, bo można upadającego podnieść, ale można też robić wszystko, aby upadający się nie podnosił. Stając przy stacjach upadków, warto się zatrzymać i zapytać, czy ja powoduję upadki drugiego człowieka? Czy widząc człowieka, który upada, pomagam mu wstać?

Cudowna stacja czwarta, nad którą nie będę już dziś się zatrzymywał, gdyż właśnie tę stację rodzinną rozważymy na kolejnym kazaniu pasyjnym, kiedy będziemy rozważać tajemnicę śmierci Jezusa i tego, kto przy krzyżu stał.

Ale są także te cudowne stacje… Na przykład stacja szósta. Stacja, przy której przede wszystkim Chrystusowi towarzyszy ktoś odważny – ktoś, kto się nie boi. Ktoś, kto się nie boi przyznać do miłości… Ktoś, kto się nie boi przyznać do tego, że ma kogo kochać. Przyznajesz się do miłości? Powiedziałeś kiedyś w towarzystwie, że kochasz swoją żonę? Stacja szósta uczy nas odwagi w miłości, której niestety tak bardzo nam brakuje… Odwagi w miłości: Nie bać się tego, że kogoś kocham, nie bać się tego, że kocham swoje dziecko i dlatego je przytulę. Nie bać się okazywać miłości! Trudna szósta stacja uczy nas tego, o czym zapominamy: uczy nas odwagi. Najłatwiej jest miłości nie okazywać. Najłatwiej jest się wystraszyć. Ale miłość jest po to, aby była odważna.

Stacje męki… Stacja dziesiąta, która uczy nas obnażonej miłości, która uczy nas tego, że miłość prowadzi do nagości. Nie tak jak odwrócił świat, że nagość prowadzi do miłości. Stacja ta uczy nas Chrystusa, z którego się śmieją, Chrystusa, który jest wyszydzony, abyś ty – kiedy będziesz wyszydzony i wyśmiany – wiedział, że nawet w takiej sytuacji masz swojego Zbawiciela i Pana.

Stacja jedenasta… Stacja spotkania z ludźmi, którzy ci zadają ból. Myślę, że takich ludzi jest w twoim życiu przynajmniej kilkoro. Ludzi, którzy zadają ból tylko dlatego, że taką mają naturę. Żołnierze zadają Chrystusowi okropne cierpienie. Takie jest ich zadanie jako żołnierzy – nie umieją inaczej. Ale poza tym zła się nie da robić w serdeczny sposób – nie da się komuś miło wbijać gwoździa w rękę. Nie da się. Tam gdzie ktoś cierpi, tam to cierpienie jest zadawane. Stacja jedenasta uczy nas spotkania z ludźmi, którzy zadają ból.

I te wszystkie spotkania… Spotkanie z Piłatem, z tymi, którzy Jezusa popychali, którzy Jezusowi nałożyli krzyż, stacja miłości matczynej, stacja pomocy Szymona Cyrenejczyka, stacja odwagi Weroniki, stacja drugiego i trzeciego upadku, stacja płaczących niewiast, stacja obnażenia z szat, stacja przybicia do krzyża. I przy każdej stacji jakiś człowiek, i przy każdej stacji ktoś, i przy każdej stacji Jezus Chrystus, i przy każdej stacji spotkanie.

Można na różne sposoby spotykać się z Jezusem Chrystusem. Można na różne sposoby Jezusa w swoim życiu spotkać. Ale tak naprawdę jedne spotkania są miłe, bo pomagają, ale są też takie spotkania, które niestety ranią.

Chcesz się spotkać z Bogiem? Musisz więc wybrać postawę kogoś, kogo Jezus spotkał na drodze krzyżowej. Lepiej wybrać postawę kogoś, kto Jezusowi okazał dobroć. Bo jeżeli chcesz, aby spotkanie z Bogiem w czymś ci pomogło, to musisz też wyjść do Boga z miłością. Bo są takie spotkania z Bogiem, które nas ludzi niestety zawodzą. Oczywiście takim podstawowym spotkaniem człowieka z Bogiem zawsze jest modlitwa. I jeżeli przy modlitwie – zobaczcie – staje ktoś, kto potrafi pomagać, to taka osoba też jest wysłuchiwana… Jeżeli przy modlitwie staje ktoś, kto kocha swoich najbliższych, to taka osoba też od Boga otrzymuje pewne łaski. Jeżeli przy Bogu staje ktoś, kto jest dobry, to Bóg dla niego też jest dobry.

Bo niestety są takie spotkania, które człowieka zawodzą. Są takie modlitwy, których niestety Bóg nie wysłuchuje. Dlaczego? Bo żeby zostać wysłuchanym przez Boga, trzeba przede wszystkim Boga szanować. Ciekawe jest to, że Bóg raczej nie wysłucha leniwego ucznia, który prosi o zdanie egzaminu. Raczej nie. Dlaczego? Bo Bóg pragnie, abyśmy coś w swoim życiu robili. Bóg raczej nie wysłucha nieroba, który prosi o uwolnienie od obowiązków. Raczej taki człowiek spotkaniem z Bogiem będzie niestety zaniepokojony. I tacy ludzie najczęściej zadają sobie to trudne pytanie: dlaczego w moim życiu jest tak, że ja się o pewne rzeczy modlę, a Pan Bóg mnie nie wysłuchuje. Bo Bóg nie zawsze wysłuchuje…

Bo ciężko, aby Pan Bóg wysłuchał kogoś ospałego, kto prosi, aby mógł nic nie robić. Raczej takiej osoby Pan Bóg nie wysłucha. I Pan Bóg raczej grzeszących narzeczonych, którzy już w narzeczeństwie dopuszczają się wszystkiego, nie wysłucha, kiedy proszą o to, by ich małżeństwo było szczęśliwe. No, może nie być szczęśliwe. I taka osoba, która tak podejdzie do spotkania z Jezusem, znowu może się zawieść. Pan Bóg raczej nie wysłucha kłamców, którzy domagają się od niego prawdy. Kolejna osoba, która może się zawieść. Pan Bóg raczej nie wysłucha nieuczciwych, proszących o to, aby byli bogaci. Taka osoba też się może spotkaniem z Bogiem zawieść. Pan Bóg raczej nie wysłucha zabójców nienarodzonych, proszących o potrzebne łaski dla swoich pozostałych dzieci. Raczej Pan Bóg takich osób nie wysłucha. Pan Bóg nie wysłucha tych, którzy lekceważą rodziców, kiedy będą prosić, aby na starość ich nie lekceważono. Raczej takie osoby mogą spotkać się z trudnymi chwilami na starość. I mogą po spotkaniu z Bogiem pójść zawiedzeni, bo niestety Pan Bóg nie wysłucha ich próśb. Pan Bóg nie wysłucha używających antykoncepcji, którzy proszą o to, aby nie mieli raka piersi lub innych chorób lub powikłań. Takie osoby niestety mogą chorować. Pan Bóg może ich nie wysłuchać. Pan Bóg wreszcie może nie wysłuchać obłudników, którzy proszą, aby cały świat był inny, a oni w tym świecie najlepsi. Pan Bóg nie wysłucha kogoś, kto będzie prosił o to, aby jego starość była spokojna, jeżeli całe życie w swoim domu robił wszystko, aby w nim była wojna. Pan Bóg może takich osób nie wysłuchać. Pan Bóg może nie wysłuchać tych, którzy porzucili swoje powołanie a proszą o to, aby Pan Bóg wyciągnął ich z załamania. Pan Bóg takich osób może nie wysłuchać. Pan Bóg wreszcie może nie wysłuchać tych, którzy zdradzili swoich małżonków, a proszą o to, aby Pan Bóg był dla niech wierny.

Bo do Pana Boga trzeba podchodzić poważnie, bo do Pana Boga trzeba podchodzić niego inaczej – do Pana Boga trzeba podchodzić tak, jak te osoby, które podczas drogi krzyżowej rzeczywiście przeżyły z Bogiem spotkanie. Płaczące niewiasty nie zostały pocieszone, ale płaczące niewiasty wiedziały, co od tej pory mają robić – a to dużo więcej niż pocieszenie. Spotkanie z Bogiem musi w pierwszej kolejności odbywać się w prawdzie. Spotkanie z Bogiem musi być pytaniem o to, co ja mogę robić.

Chcesz spotykać się z Bogiem? Chcesz, aby twoje spotkanie z Bogiem sprawiało, że coś w twoim życiu się zmienia? Że Pan Bóg jakoś na twoje prośby odpowiada? Chcesz? To pozwól Panu Bogu też spotykać się z Tobą. Pozwól Panu Bogu, aby mógł do Ciebie przemawiać. Pozwól Panu Bogu, aby mógł coś ci w życiu wyznaczyć. Daj Bogu szansę na to, aby coś w Twoim życiu naprawił. Niejednokrotnie chcemy, aby nasze życie było lepsze. Niejednokrotnie prosimy, aby nasze życie zmieniło się na dobre. Tak naprawdę nasze życie wtedy może się zmienić, kiedy my robimy w życiu jeden mały krok: kiedy my zaczynamy Bogu ufać, kiedy nasze spotkanie z Bogiem rozwija, kiedy jest to spotkanie Osoby, która kocha, z osobą, która jest kochana, Osoby która pragnie miłość dać, z osobą, która miłość pragnie przyjąć; i wreszcie jest to spotkanie Kogoś, Kto musi miłością się dzielić i spotkanie kogoś, kto musi miłość przyjmować. 

Amen.

------------------------

Ks. Tomasz Blicharz urodził się 11 grudnia 1981 r. w Kolbuszowej. Święcenia kapłańskie otrzymał 26 maja 2007 r. w Rzeszowie. Obronił pracę magisterską z teologii moralnej nt. Obowiązek Nowej Ewangelizacji na podstawie nauczania Jana Pawła II. Od dwóch lat redaguje „Kącik Biblijny” w „Niedzieli Rzeszowskiej”. Jest wikariuszem w parafii św. Rocha w Rzeszowie.

Tomek prezentuje nowatorski i niezwykle przystępny styl rozważania Biblii. Przeczytany fragment rozkłada niejako na części pierwsze i przyporządkowuje do konkretnej sytuacji dzisiejszego człowieka. W ten sposób pokazuje bardzo wyraziście to, o czym tak często mówi się w Kościele – Słowo Boże jest żywe.

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura