Paweł Pomianek Paweł Pomianek
2920
BLOG

Zespołu Lao Che refleksja na Wielki Tydzień

Paweł Pomianek Paweł Pomianek Kultura Obserwuj notkę 1

Gdy powstaje utwór – wiersz, proza, pieśń, piosenka, nieważne – zaczyna żyć własnym życiem. Gdy biorą się zań krytycy i różnej maści interpretatorzy nagle autor jest zaskoczony, że takie rzeczy ktoś w jego dziełku (lub dziele) znalazł. A nieraz i dobrze się bawi. Jeśli kiedyś członkowie zespołu Lao Che trafią na mojego bloga, być może również będą się dobrze bawić. Niemniej jednak moje wykształcenie polonistyczne oraz teologiczne – jak mniemam – predysponuje mnie do tego, by na poniższą (prywatną, co podkreślam) analizę sobie pozwolić.
 
Utwór, który chcę zaproponować do posłuchania (i podrzucić garść refleksji związanych z jego treścią) nie ma oczywiście nic wspólnego z teologią. Jest to jednak dość szczera i ciekawa interpretacja Biblii. Jezus jest tutaj kimś żyjącym w naszych czasach (taki zabieg stosowało już wielu, choćby w nakręconym przed laty filmie „Operacja Judasz”). Uważam, że słuchanie tej piosenki i przemyślenie prezentowanych treści może być świetną pomocą w dobrym przeżywaniu tego tygodnia – jest to bowiem twórcza interpretacja wydarzeń Wielkiego Tygodnia pobudzająca do refleksji. Na początek zapraszam do wysłuchania utworu „Do Syna Józefa Cieślaka” (muzyka zaczyna się od 35 sek. „teledysku”) z trzeciej, przedostatniej płyty Lao Che. Później – refleksje.
 
Już sam tytuł „Do Syna Józefa Cieślaka” jest kapitalną grą słów (których nie brak ich również później) wskazującą na paralelę dwóch porządków, które są prezentowane w utworze. Z jednej strony wiadomo, że chodzi o Jezusa, który uchodził za Syna Józefa cieśli, z drugiej strony zastosowana forma sugeruje, że jest to jakiś syn żyjącego obecnie faceta, który nazywa się Józef Cieślak. Ta równoległość, nałożenie na siebie tego, co zdarzyło się niespełna 2000 lat temu w Jerozolimie z czasami niemal (dlaczego nie dokładnie, o tym za chwilę) nam współczesnymi stanowi trzon utworu. Pierwsze słowo utworu utwierdza to przekonanie: Chrystian (syn Józefa Cieślaka) to przecież nie kto inny jak Chrystus (uchodzący za Syna Józefa cieśli).
 
Chrystian daj spokój, nie warto się wychylać.
Politycznie poprawnie, to ideały na wodzy trzymać.
Nie stawaj okoniem, Spartakusa nie zgrywaj,
Można jeszcze przeprosić, czas zatrzymać.
 
Tematem utworu jest nonkonformizm – tak dość jasno wynika z treści. Natomiast ja osobiście widziałbym w podmiocie mówiącym tego utworu nie kogo innego jak samego św. Piotra, a w samym utworze echa rozmowy pod Cezareą Filipową. Nie mam pojęcia, czy twórca znał Biblię na tyle, by to stało się jego inspiracją, czy tak mu po prostu wyszło. Grunt, że słowa wypowiadane przez bohatera mówiącego są twórczym rozszerzeniem poniższego dialogu:
 
„Odtąd zaczął Jezus wskazywać swoim uczniom na to, że musi iść do Jerozolimy i wiele cierpieć od starszych i arcykapłanów, i uczonych w Piśmie; że będzie zabity i trzeciego dnia zmartwychwstanie. A Piotr wziął Go na bok i począł robić Mu wyrzuty: 'Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie'. Lecz On odwrócił się i rzekł do Piotra: 'zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś Mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz na ludzki'” (Mt 16, 21-23).
 
Inny nieco jest oczywiście kontekst obu wypowiedzi. W ewangelicznym fragmencie Piotr nie żąda od Jezusa zmiany postępowania, ale nie podobają mu się konsekwencje Jego postawy, o których Jezus dość bezpośrednio mówi. W utworze Lao Che chodzi raczej o zmianę postawy. Niemniej jednak obie wypowiedzi mają co najmniej dwa podobieństwa: 1. W obu przypadkach chodzi o zmianę zadania Chrystusa, o sprzeniewierzenie się misji. 2. Wydźwięk obu wypowiedzi możemy skwitować fragmentem piosenki: „nie warto się wychylać”.
 
Chyba za dużo ty na siebie bierzesz.
Źle sypiasz, mamroczesz coś o jakimś niebie.
Mówią żeś na wszystko jest zdecydowany
Chciałem ciebie ostrzec, że w piątek ukrzyżują ci plany.
 
W pierwszej zwrotce chcę podkreślić jeden aspekt. Realną niewiarę podmiotu mówiącego w Bóstwo i misję Chrystiana-Chrystusa. Chodzi konkretnie o słowa „mamroczesz coś o jakimś niebie”. Wiemy przecież, że w Ewangelii Jezus mówi o niebie zupełnie otwarcie. W tym kontekście te słowa nabierają nowego sensu, a utwór zdaje się w sposób kapitalny pokazywać niewiarę uczniów w sens śmierci i zmartwychwstania Chrystusa – tak widoczną na kartach Ewangelii. W Ogrójcu, po pojmaniu Jezusa wszyscy uczniowie w trwodze uciekają – dla nich wszystko się skończyło. Po zmartwychwstaniu dopiero jawne znaki mogą ich przekonać, że Chrystus rzeczywiście zmartwychwstał. Dla nich zapowiedzi męki były zwykłym mamrotaniem – słowami nie mającymi w sobie treści.
 
W ostatnim wersie znów kapitalna gra słów. W piątek mają zostać ukrzyżowane plany Jezusa. I znów można ten wątek rozwinąć… Jak uczniowie rozumieli „plany” Chrystusa? Pewnie dość tradycyjnie – Jezus wyzwoli Izraela spod panowania Rzymian. W tym kontekście śmierć krzyżowa jest krzyżowaniem planów.
 
Przed nami doskonałe dwie zwrotki synkopowanego wtrętu. Być może najbardziej kapitalny fragment utworu, nadający mu zupełnie nowy sens.
 
Zajadą czarną wołgą, będą z nutrii mieć czapy,
będą złote mieć zęby, będą brudne mieć łapy,
resort łamać zacznie, nie za szybko – powoli,
zbyt szybko nie wolno, bo za mało zaboli.
 
Jedna szuja ma cię wsypać będzie wszawić i pluć,
ma w policzek pocałować, ale z ust jej będzie czuć.
ja ci Chrystek radzę pryskaj przed oczami złemi
nikt nie jest prorokiem, nigdy między swemi.
 
O ile do tej pory mogliśmy myśleć, że syn Józefa Cieślaka to ktoś z różnych epok, albo ktoś nam współczesny, a może po prostu sam Jezus, tutaj widzimy genialną paralelę pomiędzy Wielkim Tygodniem Jezusa Chrystusa, a tym, co robili wrogom politycznym, działającym „na szkodę systemu” komuniści. Trudno mieć inne skojarzenia z czarną wołgą… Zespół Lao Che, który słynie z genialnych muzycznych interpretacji historii, którymi wsławił się m.in. na doskonałej płycie „Powstanie Warszawskie”, o której pisałem półtora roku temu – tym razem przypomina nam o ofiarach systemu komunistycznego. O tych niezłomnych, którzy wiedzieli co ich czeka, którzy mocno to przeżywali (o czym w następnej zwrotce), a jednak nie zmieniali swojej postawy.
 
Mamy tutaj też wątek judaszowy. Z jednej strony fragment nawiązuje do pocałunku złożonego przez Judasza na policzku Jezusa, dzięki któremu ci, którzy przyszli razem ze zdrajcą wiedzieli, na kogo mają się rzucić. Z drugiej jednak strony fragment stawia na równi z Judaszem tych, którzy donosili SB na swoich przyjaciół. Warto zwrócić uwagę, jak bardzo „Judasz” Lao Che jest kimś odrażającym – wyraźnie widać, jak jednoznacznie członkowie zespołu oceniają tych, którzy udawali przyjaciół, a może kiedyś byli prawdziwymi przyjaciółmi, a potem przyczynili się do łamania istnień…
 
Za dużo palisz, ciągle się pocisz
Irytujesz ich, gdy po wodzie z sukcesami kroczysz.
Lepiej będzie na czas jakiś wziąć i zniknąć.
Wrócisz na luźno, gdy sprawy w mieście przycichną.
 
Nie ukrywam, że nie lubię tego fragmentu uwspółcześnionego Chrystusa. Ktoś, kto był bez grzechu nigdy nie mógłby posiadać słabości, w postaci nałogu (niezależnie od tego, kiedy by żył). Generalnie nie lubię nawet żartów w tym guście – a wiadomo, że piosenka napisana jest dość luźnym, groteskowym językiem. Z drugiej jednak strony wiele ofiar systemu komunistycznego – a już wiemy, że w tym spectrum możemy także mówić o synu Józefa Cieślaka – paliła (choćby już niedługo wyniesiony na ołtarze ks. Jerzy Popiełuszko, którego „alter ego” mógłby z powodzeniem być syn Józefa Cieślaka).
 
Gdyby tak interpretować ten fragmenty – jako odniesienie wyłącznie do ofiary represji komunistycznych – ta ostatnia zwrotka byłaby znów genialnie poprzeplatana odniesieniami to do Jezusa Chrystusa, to do owej ofiary. Słowa „po wodzie z sukcesami kroczysz” można bowiem odnieść z kolei wyłącznie do historycznego Jezusa. Natomiast pot – może być nawiązaniem do obu postaci. Fragment przywołuje na myśl krwawy pot Jezusa w Ogrójcu.
 
Chrystian lat trzydzieści i trzy
Chrystian! Szkoda byłoby.
 
Ostatnie słowa nie pozostawiają wątpliwości – Chrystus według tradycji żył 33 lata. Chrystian, syn Józefa Cieślaka jest Chrystusem, który cierpiał 2000 lat temu dla zbawienia człowieka, który cierpiał w ofiarach komunistycznej represji, który cierpi także dziś w każdym człowieku niesłusznie poniewieranym.
 
Mnie ten utwór pomaga przeżywać Wielki Tydzień. Skłania do refleksji. Mam nadzieję, że poruszy i serca innych. Pewnie się nie pomylę, jeśli powiem, że taki był cel jego autorów – zaskoczyć, skłonić do refleksji…

Jestem świeckim magistrem teologii katolickiej sympatyzującym z odradzającym się w Kościele ruchem tradycjonalistycznym. Tematy najbliższe mi na polu teologii, związane w dużej mierze z moją duchowością, to: liturgia (w tym historia liturgii), mariologia i pobożność maryjna, tradycyjna eklezjologia oraz szeroko pojęta tematyka cierpienia w odniesieniu do Ofiary krzyżowej Jezusa Chrystusa. Przez lata zajmowałem się także relacją przesądów do wiary katolickiej. W życiu zawodowym zajmuję się redakcją i korektą tekstów (jestem również filologiem polskim) oraz pisaniem. Zapraszam na stronę z poradami językowymi, którą wraz ze współpracownikami prowadzę pod adresem JęzykoweDylematy.pl. Ponadto pracuję w serwisie DziennikParafialny.pl. Moje publikacje można odnaleźć w licznych portalach internetowych oraz czasopismach.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura